Czy Piątek zrobi nam weekend od reklamy?

Czy Piątek zrobi nam weekend od reklamy?

8 sierpnia 2013
/ / /
Comments Closed

Kolejna fala, tym razem – pozytywnych emocji, opadła. Emocji komentatorów zainteresowanych estetyką przestrzeni publicznej Warszawy. A z tą nierozerwalnie związana jest wszelkiej maści reklama wizualna, mała architektura i detal architektoniczny – oraz osoba nowego naczelnika stołecznego Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej: Grzegorza Piątka. Czy spojrzenie zawodowego krytyka architektury stanie się okiem demiurga nowej jakości przestrzeni? Czy z obowiązujących przepisów, procedur i niewydolnego nadzoru budowlanego uda się mu wykrzesać iskrę fundamentalnej zmiany?

Lata 80. vs lata 90.

Pośród zdjęć minionej Warszawy, ale tej nam ciągle bliskiej w czasie, gdzieś z okresu lat 80., pośród pustki i szarości socjalistycznej stolicy, dojrzeć można nieliczne stelaże z wielkoformatowymi afiszami – „reklamami” głoszącymi chwałę jedynej partii i przypominającymi o kolejnym zjeździe PZPR. Kolorowe neony z lat 60. zdążyły się przepalić, a monotonię otoczenia przełamywała propagandowa czerwień. Lata 90. przyniosły erupcję kapitalizmu i drobnego biznesu, który w kraju transformacji systemowej i totalnej wymiany wszystkiego – łącznie z obowiązującym prawem i mentalnością – pociągnął za sobą lawinę wizualnej informacji. Ponieważ liczył się zysk, koszt reklamy musiał być jak najniższy. A z racji tego, że dobra szkoła polskiej grafiki i wzornictwa przeminęła wraz ze wspomnianymi przepalonymi neonami, zalała nas magma tandety, zachłanności i zawłaszczenia wszystkich zasobów – co prawda: uregulowanych prawem, ale pozostawionych samym sobie w wyniku jego nieudolnej egzekucji.

Między latami 80. i 90. jest jeszcze jedna, zasadnicza różnica. W pierwszej z wymienionych dekad dorastali ci, którzy w kolejnej zdemolowali otaczającą nas przestrzeń, a w drugiej – ci, którzy cierpią z tego powodu estetyczne katusze i czując się coraz bardziej odpowiedzialnymi za otoczenie, próbują wyrazić swoją dezaprobatę i przejść od słów krytyki do czynu.

Grzegorz Piątek jest przedstawicielem pokolenia 30-latków, którzy przeszli przyspieszoną miejską ewolucję i zrozumieli, że dom nie kończy się na jego progu. Choć przestrzeń jest wspólna i poszatkowana własnością, można – i trzeba! – oczekiwać, że zostanie objęta troską i staraniem o ochronę. Krajobraz, widok, architektura, detal – to wszystko są cenne, wymierne zasoby, które mogą zwiększać potencjał finansowego, intelektualnego i kulturowego majątku polskiego społeczeństwa.

Tomasz Gamdzyk: passé!

Przez długie lata Tomasz Gamdzyk (poprzedni naczelnik Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej) naznaczał warszawski krajobraz sznytem swych decyzji – bądź ich braku, oraz własnym pojmowaniem estetyki. Patrząc na kolorowe zagródki z kwiatami na najbardziej znanym, strategicznym wizerunkowo (gdyż położonym w ścisłym centrum stolicy kraju)  skrzyżowaniu dwóch arterii komunikacyjnych: Rondzie Dmowskiego, czy spoglądając na beżowy dom pogrzebowy – nową trumienną pierzeję zabytkowego placu Narutowicza autorstwa Wspomnianego, zastanawiać można się długo, czy Warszawa, to nadal stolica europejskiego kraju, czy może zapomniane nadmorskie uzdrowisko – z brakiem dostępu do morza?

Naiwny jednak ten, kto myślałby, że naczelnik stołecznego Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej, to osoba o uprawnieniach Naczelnego Architekta Warszawy. To drugie stanowisko padło jako niewygodna politycznie scheda po poprzedniku Hanny Gronkiewicz-Waltz: Lechu Kaczyńskim. A naczelnik wydziału Biura Architektury i Planowania Przestrzennego – jednostki doszczętnie zapomnianej pośród priorytetów dwóch ostatnich kadencji Pani Prezydent, to osoba o zbyt skromnym wpływie na główny nurt estetycznych wydarzeń, by przy braku wewnętrznej głębokiej potrzeby dążenia do doskonałości, mogła doprowadzić do skokowej poprawy jakości wizerunku stolicy.

Grzegorz Piątek: koń trojański „nowych mieszczan”

Cień referendum stłukł szyby w oknach ratusza niczym meteoryt w domach Czelabińska. Po okresie niedowierzania, w korytarzach i pokojach gmachu przy – nomen omen – placu Bankowym, zaczęto rozumieć, że na fakturach za unijne inwestycje i dobrej kondycji finansowej miasta nie można zbudować jego bardziej wysublimowanego i zadowalającego mieszkańców wizerunku. Wiadomo: dla jednych liczą się ceny biletów komunikacji miejskiej, dla innych – czynsze i opłaty za wywóz śmieci, dla jeszcze innych –  rozwój stołecznej sceny teatralnej, czy też tematy bardziej zniuansowane: wizja przyszłości miasta, budowa jego marki, dostępność funkcjonalna dla różnych grup odbiorców, estetyka, jakość przestrzeni ulic, placów, parków.

Okazało się, że stołeczne społeczeństwo dorosło do potrzeb wychodzących poza te czysto ekonomiczne i zaczęło oczekiwać czegoś więcej. Na Facebooku powstały fanpejdże walczące z reklamami w oknach czy ogólnym zaniedbaniem miasta, jak choćby „Warszawa bez syfu” – profil o nazwie mówiącej dobitnie, co myśli się o stołecznej kondycji przestrzeni miejskiej.

A skoro zbliża się ponadnormatywna ocena rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz – w postaci referendum, sięgnięto po nazwiska, które są gwarantem nowej jakości w myśleniu o przestrzeni i architekturze. Zadziwiające, jak bardzo w Ratuszu wiedziano, co spodoba się warszawiakom: budżet partycypacyjny, konsultacje społeczne, większa dbałość o przestrzeń, walka z problemem nieuporządkowania i nadmiaru reklam. Wiedziano, ale nie reagowano – do czasu politycznej zawieruchy.

Krytyk Architektury w Ratuszu

W warszawskich realiach mógłby to być dobry tytuł filmu – polskiego sequela  Amerykanina w Paryżu. Żeby uratować Warszawę, zagubioną – ze swoją umorusaną twarzą – pośród rozchwiania ciągle jeszcze młodzieńczego dorastania, potrzeba połączenia wizji, celu operacyjnego ze znajomością własnych możliwości, otoczenia prawnego, współpracowników, oczekiwań społecznych. Ikar przepadnie, alter ego Tomasza Gamdzyka – też. Wydaje się, że nowy naczelnik, Grzegorz Piątek, to osoba idealna: na właściwe miejsce, we właściwym czasie. Przedstawiciel pokolenia świadomego, jak może wyglądać miasto, rozumiejący zagrożenia wynikające z nadmiernych oczekiwań, ale też wywodzący się ze środowiska architektonicznych i miejskich analityków, którzy potrafią spojrzeć globalnie na środowisko polskich architektów, ocenić ich indywidualne dokonania i globalną porażkę: wygląd Warszawy i całego kraju.

Grzegorz Piątek nie jest też typem gaduły – ma doświadczenie w działaniu i realizowaniu konkretnych celów. A trzeba pamiętać, że gdyby ilość debat i publicznych dyskusji na temat Warszawy przekuć w jej wygląd i funkcjonalność, stolica Polski byłaby już gdzieś za Vancouver w statystykach jakości życia i urody tego, co za oknem.

Patrząc nie na krajobraz, tylko w zapisy głównych zadań, jakie pracodawca stawia przed naczelnikiem Wydziału Estetyki, zauważyć trzeba, że jego praca w wielu miejscach splatać się będzie ze znacznie większymi procesami, jak choćby stanowienie prawa miejscowego, czyli planów zagospodarowania przestrzennego. Do tych można składać wytyczne dotyczące przestrzeni miejskiej, ale pamiętać trzeba, że procedury ich tworzenia trwają latami. Ale udział w przygotowywaniu i przeprowadzaniu konkursów dotyczących projektów inwestycji miejskich, opiniowanie lokalizacji i projektów reklam planowanych i istniejących, czy współpraca z Radą Etyki Reklamy i organami społecznymi, zajmującymi się reklamami, dają nadzieję, że w Warszawie pojawi się oddech nowego, nie zatęchłego myślenia.

W tym wszystkim zagrożenia są dwa: nowy naczelnik Wydziału Estetyki może nie mieć wystarczającego czasu, by pokonać inercję urzędniczej machiny, i  może zostać sam na placu boju: czy to Bankowym, czy Defilad, czy którymkolwiek innym.

Powodzenia!

 

wjazd do warszawy

przystanek_piatek twierdzil ze przystanki to jego konik

dworzec zachodni_pdobno gdzies tam jest, chociaz nie widac(1)

Comments are closed.