Zaprzepaszczone szanse? Wokół rezygnacji Grzegorza Piątka

Zaprzepaszczone szanse? Wokół rezygnacji Grzegorza Piątka

16 listopada 2013
/ / /
Comments Closed

„To nie jest kraj dla miłośników detalu” – słowa Tomasza Jastruna wróciły do nas jak bumerang po przedwczorajszej wiadomości o rezygnacji Grzegorza Piątka ze stanowiska Naczelnika Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej warszawskiego ratusza. W stowarzyszeniu zaczęliśmy o tym na gorąco dyskutować. Czy trzy miesiące to dostatecznie długi okres, by stwierdzić, że urzędniczno-proceduralnego betonu nie da się skruszyć? Czy ideały to wystarczający pancerz dla znoszenia razów opinii publicznej, że jest się osobiście odpowiedzialnym za każdą wielkoformatową płachtę w tym mieście (vide niedawna nagonka w kontekście Smyka)? Czy warto godzić się na funkcjonowanie w atmosferze fasadowości, mozolnie wdrażając np. katalogi dobrych wzorców dla reklam i szyldów, licząc, że polityka władz miasta kiedyś się zmieni? Wątpliwości jest sporo, ale pewne refleksje wokół dymisji Piątka pozostają niezmienne.

To czego należy się obawiać, to pytań o sensowność utrzymywania stanowiska miejskiego plastyka, który „nic nie może”, a więc „nic nie zmieni”. Sprawa nie jest tak oczywista. Konieczność powoływania wykwalifikowanych urzędników, którzy staliby na straży estetyki jest jednym z najważniejszych postulatów Miasto Moje A w Nim. Dlaczego? Bo ich rola w animowaniu, edukowaniu i prowadzeniu dialogu z mieszkańcami bywa nie do przecenienia. Tam, gdzie organizacje pozarządowe są słabiej widoczne w przestrzeni, plastycy miejscy poszerzają estetyczną świadomość danych społeczności, np. poprzez dobrze nagradzane konkursy na najlepsze szyldy. W dużych ośrodkach, takich jak Warszawa, mogą wypełniać założenia prezydenckich zarządzeń w sprawie lokowania reklam, mogą inicjować promocję wzorcowych rozwiązań identyfikacyjnych dla sklepów czy lokali usługowych, mogą opiniować, mogą wyjaśniać. Mają narzędzia, nawet jeśli czasem są to tzw. narzędzia „miękkie”. Bywają fantastycznym partnerem dla fundacji i stowarzyszeń, którym zależy na porządkowaniu wizualnego chaosu. Trzy miesiące Piątka na stanowisku naczelnika dawały nadzieję na realizację wszystkich tych zadań. Czemu więc nie wyszło?

Ciężko pogodzić się z rozdźwiękiem pomiędzy kreowanymi intencjami ratusza a praktyką we wdrażaniu wizualnego ładu. Festiwal nieporozumień, jaki mogliśmy obserwować w kontekście winylowych siatek na Pałacu Kultury dobitnie pokazuje, że nie wszyscy w Warszawie odrobili lekcję w temacie pozytywnych reklamowych praktyk i traktowania estetyki jako wartości. Przekłada się to na podejście do samego stanowiska miejskiego plastyka – jego znaczenia i możliwości. Obserwując z boku całą sytuację nie mogę powstrzymać się przed barwnym porównaniem, choć zahacza ono zapewne o „krzywdzące uproszczenie”. Jeżeli odejście Piątka możemy w ogóle nazywać porażką, to raczej porażką pewnej filozofii rządzenia, w której opinie Wydziału Estetyki równe są opiniom sekretarki Basi, która co prawda zawsze umie dobrać kolor lakieru do garderoby, ale nadal pozostaje tylko sekretarką. Tymczasem, na nic zdadzą się kompetencje miejskiego plastyka, na nic narzędzia jemu dedykowane, jeśli lokalne władze nie dadzą mu najważniejszego – swojego poparcia. Bez niego trudno o realne zmiany.

Przyjrzyjmy się przypadkowi Poznania. W 2012 roku Miejska Pracownia Urbanistyczna stworzyła katalog dobrych wzorców dla reklam i szyldów na terenie staromiejskim. Bazując na zastanym wyglądzie zabytkowych ulic pokazywano, co służyć może za przykład dla właścicieli lokali a co należałoby poprawić. Wokół katalogu organizowano serię spotkań i konsultacji, popularyzujących przygotowane rozwiązania. W konsekwencji obranej przez urząd miasta ścieżki we wrześniu 2013 roku rozpisano konkurs i wkrótce potem wyłoniono miejskiego plastyka. Stał się on ważnym elementem procesu zmian. A teraz zajrzyjmy do Gdańska. Dwa lata wcześniej przy Wydziale Urbanistyki, Architektury i Ochrony Zabytków powołany zostaje Referat Estetyzacji. Jego rolą staje się m.in. stworzenie zasad lokalizacji reklam, szyldów, elementów drobnego handlu i wybranie formy mebli ulicznych. Czy na wyznaczeniu zadań się skończyło? Nic bardziej mylnego. Gdańsk zaczął porządkowanie „od siebie”. Z terenów należących do miasta i we współpracy ze Strażą Miejską zaczęły znikać nielegalne tablice i reklamowe przyczepki. W styczniu 2013 roku pojawiło się zarządzenie prezydenta Gdańska, określające podstawowe wytyczne dla nośników informacji wizualnej, dające Referatowi nowe możliwości.

Nie znaczy to oczywiście, że w Poznaniu czy Gdańsku mamy już wymarzony ład. Nie chodzi też o to, by porównywać miasta pod kątem zaawansowania w produkcji różnych dokumentów (stolica też ma „reklamowe” zarządzenie z 2007 roku). Musimy jednak zdać sobie sprawę, że estetyczne przemiany przestrzeni publicznych to proces wymagający zaangażowania każdej ze stron. Nie pustych wypowiedzi i obietnic, ale konsekwentnego działania. Kij ma dwa końce – sekretarz  miasta Marcin Wojdat w wypowiedzi dla TVN Warszawa zwrócił uwagę, że w  jego opinii Piątek chciał rewolucjonizować a w administracji to kropla drąży skałę. Z drugiej strony, patrząc na politykę stołecznego ratusza, nie można jednocześnie chcieć zmian a potem udawać przed sobą, że „to tylko wyjątek”, „to tylko banner okolicznościowy”. W dalszej części wypowiedzi Wojdat stwierdził, że obok procedur i prawa, także i nawyki (nawet złe?) są decydujące dla konkretnych urzędniczych decyzji. Brzmi niestosownie? Nie dziwi, że Piątek zbuntował się przeciwko takim standardom.

Dyskusja publiczna, która potem nastąpiła i liczne głosy poparcia dla tej decyzji nie mogą pozostać bez echa. Mam nadzieję, że to moment otrzeźwienia dla władz i naprawy tego, co bardzo prostymi gestami da się naprawić. Chciałabym bardzo, aby ta rezygnacja (skoro już do niej doszło) – paradoksalnie – okazała się jednym z lepszych kopniaków motywacyjnych dla dbałości o estetykę w tym mieście. Nie wiem, czy ratusz stać na popełnianie tych samych błędów we współpracy z kolejnym naczelnikiem, ale chcę wierzyć, że w Warszawie ten urząd ma jeszcze jakąś przyszłość.

About Author

About Aleksandra Stępień-Dąbrowska

Członkini zarządu stowarzyszenia Miasto Moje A w Nim

Comments are closed.